Parlé Gravel Adventure Race

Kilka tygodni po tym jak przejechaliśmy Parlé powiedziałem Mikołajowi, że teraz czuję się jak ultras, bo co prawda wcześniej jeździliśmy wyrypy po 200-300 kilometrów ale zawsze kończył się one bliżej zmierzchu niż świtu, a tym razem było zgoła inaczej, tym razem wiedzieliśmy zapisując się na tę imprezę, że czeka nas jazda przez cały dzień i całą noc i pewnie nie uda się jej skończyć przed świtem.
Ale po kolei.

Nie będę wam opisywał trasy kilometr po kilometrze bo tę możecie sobie sprawdzić pobierając gpx ze strony organizatora, w tej imprezie chodzi o coś innego, w niej najważniejszy jest ostatni człon jej nazwy, „Adventure”, a przygód na trasie mieliśmy bez liku.

Założenie było jedno, wsiąść w sobotę rano na rower i jechać tak długo, aż nie zobaczymy Bałtyku przed sobą, bez spania po drodze, jedynie z przerwami na posiłki i powiem wam, że ta trasa nadaje się do tego idealnie, 404 km na których nie będziecie się nudzić, a która uraczą was pięknymi widokami, że oczy będziecie przecierać z zachwytu.

Znajdziecie tu wszystko, ideale szutry Puszczy Noteckiej, które później przypomną wam się za Bornym Sulinowem,równe, szerokie, na których słychać tylko szum pędzących kół i strzelające kamyki. Asfalty, idealnie równe na zachodniopomorskich drogach rowerowych, ale i te gorsze na rozpadającej się drodze z poligonu gdzie w sumie do dzisiaj nie wiem z czego była zbudowana,z betonowych płyt czy dziurawego asfaltu, a może połączenie obu tych rzeczy? Były i miejsca niebezpieczne, wymagające skupienia, szczególnie pokonując je po ciemku jak śliskie drewniane mostki w Drawskim Parku Karajoobrazowym nieopodal Połczyna Zdroju czy przeprawa przez gęstwinę niczym w Amazonii gdzie chodzenie było wyzwaniem, a co dopiero jazda rowerem, a to wszystko już pod sam koniec gdzie oczami wyobraźni widzisz już ciepłe łóżko, a na języku czuć smak ciepłego posiłku. To też przeprawa przez strumyk, lub jak w moim wypadku brodzenie w nim, bo po tym jak spadł mi łańcuch w środku przeprawy musiałem zsiąść z roweru i dokończyć brud pieszo.

Miejsc które zapadną wam w pamięci jest więcej, bo najpewniej do końca życia zostanie z wami widok pomarańczowego promu którym pokonacie rzekę Noteć albo niesamowite odcinek w Góraju, który wije się po okolicznych lasach porastających pagórki.


Mieliśmy też kilka nieoczekiwanych spotkań, a niektóre wręcz mrożące krew żyłach bo jak inaczej opisać spotkanie z WILKIEM (!) w środku nocy we wsi która dawno już spała i tylko kurnik był jakoś dziwnie głośny. Na nasze szczęście po chwili konsternacji wszyscy poszli w swoją stronę, wilk wrócił do lasu, a my dalej na szlak. Jeśli zacznie was nużyć jazda w ciemności to bicie serca przyspieszają wam psy z mijanych gospodarstw, które po za szczekaniem potrafią też sprawdzić jaką moc wygenerujecie przez najbliższą minutę goniąc za wami co sił w nogach.

A jeśli przez chwilę przestaniecie zachwalać trasę po której jedziecie to może wam się uda spotkać, tak jak nam, rybołowa w Noteckiej albo Borsuka w lesie za Czaplinkiem.

Jadąc te trasę mieliśmy to szczęście, że na pojezierzu drawskim, tam gdzie teren jest pagórkowaty, lasy gęste a drogi przeciwpożarowe to szutry przeplatające się z betonowymi płytami, deszcz już przestał padać a my trafiliśmy na cudowną golden hour by za chwilę zatopić się z najciemniejszym lesie i wąskich ścieżkach wijących się między drzewami.

Czy udało nam się dojechać przed świtem? Wschód słońca przywitał nas na plaży w Ustroniu Morskim, a do mety zostało nam jeszcze kilka kilometrów promenadą w Kołobrzegu.

Magii tej wyprawie dodawał również fakt, że dostaliśmy koszulki, ale tylko ci który zdecydowali się pokonać dystans długi, byliśmy wyjątkowi, mieliśmy te same „mundury” tak jakbyśmy wyruszali na ekspedycję odkrywać nieodkryte, a pokonanie tej trasy, w tej koszulce sprawia, że zawsze gdy ją ubieram przypomina mi się co mnie spotkało na trasie.

To nie jest impreza organizowana przez tuzy świata polskiego gravela i dla mnie to jest jej wielki atut. Ta impreza ma klimat rodzinnego wyjazdu, będziecie się z wszystkimi mijać na trasie, z uczestnikami i organizatorami którzy będą na was czekać gdzieś po drodze by dać butelkę zimnej wody i którzy po całym dniu przywitają was ciepłym posiłkiem na mecie i otoczą niemal rodziną troską zdając sobie sprawę jak wielkim wyzwaniem były to ci właśnie zrobiliście. Tu wszyscy są na Ty bo przeżyliście to razem, a to zbliża.
Piszę to niemal rok po pokonaniu tej trasy i prawie miesiąc przed ponownym jej przejechaniem i niech to będzie najlepsza rekomendacja, bo to jest trasa kompletna do której chce się wracać, a to już nie częste zjawisko.
Wojtek Grzesiek, organizator lokalnych ustawek i aktywny gravelowiec społeczności GraveLove Poznań.
PGAR by Inoni vol. 2
W tym roku organizujemy edycję drugą, która odbędzie się 24 maja. Trasa przeszła małą modyfikację by było jeszcze bezpieczniej i ciekawiej. Przy tej edycji, jeśli chciałbyś koszulkę musisz złożyć dodatkowe zamówienie, w pakiecie za to będzie wyjątkowa chusta – arafatka gravelowa, sygnowana oczywiście logo INONI.
Link do zapisówTen wyścig to przygoda, która pozwoli Ci przełamać niejedną granicę. Pokonasz dystans 400 km, nie asfaltem a pięknymi trasami.